Samorząd zawsze „miał pod górkę” z rządzącymi, a oświata jest „klinicznym przykładem” tych dysonansów – uważa sekretarz generalny Związku Gmin Wiejskich RP Leszek Świętalski. „Szkoda, że w okresie święta samorządowego my jesteśmy dość mocno krytycznie ustosunkowani do szeregu ustaw. To nie są wyimaginowane historie, to rządzący stwarzają takie otoczenie naszego funkcjonowania” – mówił Leszek Świętalski na konferencji prasowej przed Dniem Samorządu Terytorialnego.
Zdaniem Leszka Świętalskiego oświata jest „klinicznym przykładem” tych dysonansów. „Niedawno, przy okazji 31. Zgromadzenia Ogólnego, uzmysłowiliśmy sobie, że wydaliśmy 28 stanowisk ws. oświaty, bardzo przekrojowych, czasem monotematycznych Każde z tych stanowisk jest aktualne, można je wyciągnąć ze spodu, ze środka, ono będzie cały czas aktualne” – argumentował.
Do tego doszła obecna reforma oświaty, zakładająca wygaszanie gimnazjów do 2020 r. Jak powiedział Leszek nŚwiętalski, to nie jest czas na dyskusję, czy reforma była konieczna czy nie, ale do dziś nie przedstawiono analizy, która by pokazywała, dlaczego ją przeprowadzono.
„Ona niczego nie załatwia, tylko będzie multiplikować problemy, natomiast pozostawia niezałatwione te rzeczy, o które samorząd wnosił od lat, po to, żeby lepiej, wydajniej i skuteczniej przeprowadzać programy nauczania. Nie dajcie się państwo omamić, prawie milion obywateli podpisało się pod wnioskiem referendalnym, że reforma poszła zbyt daleko i jej się nie da odkręcić. Nic nie robiąc, szybko przywrócimy stan istniejący, nic nie trzeba odkręcać i moglibyśmy dalej realizować, to co realizujemy” – przekonywał przedstawiciel ZGW.
Dodał, że nie wiadomo, ilu nauczycieli trzeba będzie zwolnić w efekcie reformy, dlatego że obecnie tworzone są plany arkuszy organizacji, nie ma też jeszcze wszystkich instrumentów prawnych. W ocenie Świętalskiego dodatkowo samorząd nie ma dowolności w zakresie organizacji, która musi być „w sposób władczy” zaopiniowana przez kuratora.
„Ma to służyć temu, aby wszędzie tam, gdzie jest możliwość dwóch, trzech, czterech godzin ponadwymiarowych, w te godziny wstawić cząstkę etatu, żeby przykryć kwestię ewentualnych ruchów kadrowych. Większość nauczycieli pozostanie na tzw. gołych osiemnastkach, czyli obowiązkowym pensum dydaktycznym” – uważa Leszek Świętalski.
Według niego w takich warunkach samorządy z pieniędzy pochodzących z subwencji oświatowej nie będą mogły zapewnić średniej gwarantowanej płacy, zgodnej z poziomem awansu zawodowego nauczycieli, będą więc musiały do oświaty dopłacać.
„Niejednokrotnie sądy nie przyznają racji +tym wszechwładnym kuratorom+, którzy decydują o sieci, którzy decydują o arkuszach organizacji, nie ponosząc przy tym żadnej odpowiedzialności finansowej za skutki swoich decyzji. W ostatnim czasie ukazało się parę wyroków sądowych, które podważyły zarówno zdanie kuratora jak i ministra (…) sądy podkreśliły, że zarówno kuratorzy jak i ministerstwo nie potrafili razem rzeczowo i skutecznie uzasadnić swoich racji i w jakimś sensie łamały także ten przymiot samorządności” – zaznaczył.
Sekretarz generalny ZGW RP przekonywał, że bardzo wiele wybudowanych budynków gimnazjalnych, które nie są jeszcze spłacone, będzie stało pustych, natomiast wiele szkół podstawowych, dotychczas sześciodziałowych, nie ma odpowiedniej liczby sal lekcyjnych, po to żeby zorganizować nauczanie dla ośmiu klas.
„Tu znowu potrzebny będzie proces finansowy, proces inwestycyjny, po to, żeby tę sieć uzupełnić. Żeby było ciekawiej, resort edukacji zakłada rewolucję w zakresie podziału części oświatowej subwencji ogólnej. Ta rewolucja (…) będzie polegała na innym podziale środków, co przede wszystkim skonfliktuje samorządy miedzy sobą, szczególnie te, które mają obszary wiejskie z samorządami miejskimi” – oświadczył.
Jak podkreślił Leszek Świętalski, wszystkie poziomy samorządów opowiadają się, żeby „rewolucja oświatowa” nie była tak dotkliwa. Przedstawiciele samorządów postulują, żeby ze zmianą w finansowaniu poczekać, aż nowy ustój szkolny zostanie całkowicie wdrożony. Dopiero na tej bazie ewentualnie zbudować inną formułę finansowania oświaty, opartą przede wszystkim na tzw. standaryzacji.
„U nas dzisiaj tak samo się traktuje wuefistę jak nauczyciela nauk ścisłych, fizyki czy matematyki, z taka samą ilością pensum, z takimi samymi oczekiwaniami. Oszukujemy się wewnętrznie, że ten nauczyciel wychowania fizycznego tyle samo w domu czasu poświęca na samokształcenie i przygotowanie jak nauczyciel przedmiotów ścisłych” – zauważył Świętalski.
Jak zaznaczył, wszystko i tak się opiera na „pokomunistycznym spadku”, jakim jest Karta Nauczyciela. „Obejmuje ona 650 tys. ludzi czynnych zawodowo, którzy wraz ze swoim otoczeniem, są na tyle ważnym element elektoratu, że nikt, ktokolwiek był u władzy, +czerwony+, +zielony+, czy inny, nie odważył się wzruszyć samej karty. A my byśmy chcieli, żeby zastąpić ją uproszczonym systemem wynagradzania, wprowadzić mechanizmy motywujące do dobrej pracy” – dowodził reprezentant ZGW.
Zaznaczył, że samorządowcy chcieliby podwyższenia i zróżnicowania obowiązkowego wymiaru godzin nauczycieli w zależności od nauczanego przedmiotu. Domagają się ponadto likwidacji dodatku wiejskiego i dodatku mieszkaniowego i włączenia ich do pensji.
„Chcielibyśmy także, żeby zlikwidowane zostały dodatki wyrównawcze (…) czy się stoi, czy się leży, średnia się należy, niezależnie od wkładu, to ma absolutnie demotywujący charakter, demoralizujący. Dodatki te nie spełniają dzisiaj żadnej funkcji, a na pewno nie tej, dla których zostały utworzone” – argumentował.
Jak dodał, samorządowcy chcieliby także, żeby to ZUS przejął orzecznictwo o chorobach zawodowych, kwestię nauczycielskich urlopów na poratowanie zdrowia. „Wkrótce zobaczycie, jak chorą mamy kadrę nauczycielską. Nauczyciel, jak zobaczy arkusz organizacji, to najczęściej od razu pójdzie na urlop dla poratowania zdrowia i okaże się, że to jest bardzo chora grupa zawodowa” – przestrzegał LeszekŚwiętalski na konferencji.
Reformę oświaty rząd tłumaczy tym, że wprowadzona w 1999 r. struktura szkół nie zdała egzaminu. „Gimnazja się nie sprawdziły, nie wyrównały szans edukacyjnych. Szkoły tego typu miały być programowo związane ze szkołami ponadgimnazjalnymi jako pierwszy stopień kształcenia średniego. Tak się nie stało. Gimnazjum pozostało w silnych związkach ze szkołą podstawową i zaczęło się do niej upodabniać. Obecnie prawie 60 proc. gimnazjów nie osiąga początkowo zakładanej liczby uczniów” – tłumaczyła minister edukacji narodowej Anna Zalewska.
Według niej, w dotychczasowym modelu licea straciły swoją ogólnokształcącą funkcję, a uczelnie – zdając sobie sprawę z problemów związanych z brakiem przygotowania absolwentów do studiowania – zaczęły uruchamiać tzw. lata zerowe, chcąc dokształcić swoich przyszłych studentów. W ocenie Zalewskiej pilnej zmiany wymaga także kształcenie zawodowe, konieczne jest wydłużenie nauki w liceum do 4 lat, a tym samym wygaszenie gimnazjów.
Źródło: Samorząd PAP