30 sierpnia 2013r. Prezydent RP, Bronisław Komorowski skierował do Sejmu projekt ustawy o współdziałaniu w samorządzie terytorialnym na rzecz rozwoju lokalnego i regionalnego oraz o zmianie niektórych ustaw. Głównymi celami projektu jest zwiększenie wpływu mieszkańców na działanie samorządu, ułatwienie współdziałania JST na rzecz rozwoju oraz wzmocnienie konstytucyjnie zagwarantowanej samodzielności JST poprzez zmiany w ustawach ustrojowych.
Prezydent, prezentując w piątek projekt, wyraził nadzieję, że partie polityczne „zechcą pochylić” się nad propozycją ze zrozumieniem.
Komorowski podkreślił, że propozycja z jednej strony wzmacnia możliwość przeprowadzania i zachęca do jak najliczniejszych referendów, a więc do jak największego udziału obywateli w społeczności lokalnej, a społeczności lokalne do współdecyzji o tym, co powinno się dziać na obszarze ich miasta i gminy.
– Z drugiej strony projekt wprowadza niewielkie ograniczenie, w moim przekonaniu, niezwykle logiczne, jeśli chodzi o swobodę, łatwość w odwoływaniu władz samorządowych w wyniku referendum – powiedział prezydent.
– Chodzi o to – jak mówił Komorowski – by samorząd uchronić przed zbyt łatwym dziś hasaniem partii politycznych i różnego rodzaju politycznych ambicjonerów, którzy urządzają sobie prawybory na krótko przez terminem normalnych wyborów, likwidując naturalną możliwość wywiązania się albo niewywiązania się i bycia rozliczonym za to, w trybie pełnej kadencji władz samorządowych.
Prezydent zaznaczył, że partie mają to do siebie, to jest ich natura wynikająca z mechanizmów demokratycznych, że ciągle konkurują ze sobą, toczą batalie i są skłonne wyznaczać przede wszystkim linie podziału w ramach społeczeństwa i te linie eksploatować.
– Idea samorządności polegała na tym, aby te naturalne dążenia partii przynajmniej częściowo ograniczyć – zaznaczył Komorowski.
Prezydent przypomniał, że w 2002 r. wprowadzono zasadę bezpośrednich wybory wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Według Komorowskiego rozwiązanie to miało na celu m.in. wzmocnienie władzy samorządowej, zwiększenie legitymacji społecznej władz samorządowych oraz ich stabilności.
– To także miało być szansą na zwiększenie dystansu między funkcjonowaniem samorządów a rozgrywki partyjnej; i tak to się rzeczywiście wydarzyło – powiedział prezydent.
Jak tłumaczył, dzięki tym zmianom obecnie mandaty wójtów, burmistrzów czy prezydentów miasta sprawuje coraz więcej osób niezależnych od partyjnych batalii.
Zdaniem prezydenta okazało się jednak, że rozwiązanie z roku 2002 nie w pełni zagwarantowało odpowiednią stabilność władzy samorządowej.
– To, co miało być narzędziem stosowanym w absolutnie wyjątkowych sytuacjach, tam gdzie miał miejsce skandal, przestępstwo, gdy w grę wchodził prokurator, czyli referendum, stało się znacznej mierze narzędziem batalii partyjnej na gruncie samorządów – ocenił Komorowski.
Według prezydenta w ten sposób prezydenci miast, wójtowie i burmistrzowie znaleźli się ponownie w zagrożeniu, bo partie oraz czasem nadambitni albo ambitni, niekoniecznie w zdrowy sposób, lokalni politycy znaleźli nową drogę do upartyjnienia samorządów poprzez propagowanie i skuteczne przeprowadzanie referendów odwoławczych.
– Referenda nie miały być przecież formą na skracanie kadencji w sytuacjach względnie normalnych. Stały się paradoksalnie swoistymi prawyborami urządzanymi zresztą nie za pieniądze partii politycznych tylko za pieniądze publiczne, często jeszcze na dodatek organizowanymi bezpośrednio przed planowanymi w normalnym trybie wyborami – powiedział Komorowski.
Prezydent zaznaczył, że ma pełną świadomość, iż przekazuje swoje opinie w kontekście sytuacji istniejącej w Warszawie, gdzie również ma odbyć się referendum w sprawie odwołania prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz.
Komorowski podkreślił, że prace nad projektem zaczęły się dwa lata temu, kiedy nikt nie mówił jeszcze o referendum w stolicy i przez cały ten okres trwały konsultacje.
– Dzisiaj go zgłaszam w przekonaniu pełnym, że na bieg spraw w Warszawie już nie wpłynie, bo przecież ustawa weszłaby w życie dopiero od następnych wyborów samorządowych – zaznaczył.
Jak dodał, projekt nie ma nic wspólnego z sytuacją w stolicy, odwrotnie – sytuacja w Warszawie jest ilustracją szerszego zjawiska nadużywania referendów do bezpośredniej walki politycznej, ze stratą dla samorządności. Jak dodał, następuje, ryzykowne, nieznośne upartyjnienie samorządności.
Komorowski zaznaczył też, że żadna partia polityczna w Polsce nie jest w tym zakresie bez winy, każda ma też własne bolesne doświadczenie w tym zakresie, bo przecież prezydentów, burmistrzów, wójtów związanych albo luźno albo ściślej z różnymi partiami politycznymi odwoływano wielokrotnie.
– W związku z tym liczę trochę na to, że wszystkie partie polityczne – i te, które pamiętają zmiany w Częstochowie, i te, które pamiętają zmiany w Łodzi, i te, które pamiętają zmiany w Elblągu, i paru innych miastach; nie tylko te, które są zaangażowane w referendum warszawskie – zechcą wrócić pamięcią do własnych razów, które dostawały, i do własnej argumentacji obronnej i zechcą pochylić się ze zrozumieniem nad tym projektem ustawy – powiedział prezydent.
Komorowski zaznaczył, że przedłożony przez niego projekt wzmacnia wpływ obywateli na sprawy lokalne poprzez wprowadzenie dużej łatwości w organizowaniu referendów merytorycznych, dotyczących konkretnych rozwiązań.
Zwrócił uwagę, że referendów merytorycznych, w których obywatele mogą decydować, na co wydać wspólne pieniądze, jest relatywnie bardzo mało.
– W obecnej kadencji było 79 referendów dotyczących odwołania samorządowych organów wykonawczych, a tylko 21 referendów merytorycznych; i to wszystko się dzieje przed wyborami, kiedy i tak nastąpi korekta wyborcza – powiedział.
Jak zaznaczył, celem projektowanej ustawy jest odwrócenie tych proporcji tak, aby Polacy na szczeblu samorządowym jak najliczniej, jak najczęściej współdecydowali w kwestiach merytorycznych, a jak najrzadziej byli plątani w rozgrywki pomiędzy partiami politycznymi.
Komorowski poinformował także, że zwrócił się do swego doradcy prof. Jerzego Regulskiego z prośbą o zbadanie, jak są uzasadnianie te referenda, które są organizowane we wrześniu w różnym miejscach w kraju.
Okazało się – mówił prezydent – że w zdecydowanej większości przypadków natrafiono na zdecydowaną niechęć udzielanie takiej informacji, a tylko w jednym przypadku na dziesięć były to konkretne powody związane z zarzutami prokuratorskimi.
Prezydencki projekt zakłada m.in., że referenda lokalne byłyby ważne bez względu na liczbę uczestniczących w nich osób – obecnie referendum jest ważne, jeżeli wzięło w nim udział co najmniej 30 proc. uprawnionych do głosowania.
Wyjątkiem w prezydenckiej propozycji jest referendum w sprawie odwołania organu jednostki samorządu wyłonionego w wyborach bezpośrednich – dla ważności takiego referendum konieczna byłaby frekwencja nie mniejsza niż w czasie wyborów tego organu.
Obecnie referendum takie jest ważne, jeżeli wzięło w nim udział nie mniej niż 3/5 liczby biorących udział w wyborze odwoływanego organu.
Źródło: www.samorzad.pap.pl